Generalnie jest tak, że ubrań rowerowych też nie mam poza pieluchą więc wrzucam na siebie 2 polary plus sweterek (opcjonalnie) a spodni bawełnianych 2 pary i da się śmigać, chociaż na początku różnie bywało.
sebula 18:43 środa, 31 grudnia 2008
Jest tylko jeden problem - pot, ale na razie jakoś jestem zdrowy...
A Tobie też życzę w 2009 wielu sukcesów i przełamywania wszelkich barier rowerowych, niech limity wyznaczone będą jedynie podstawą do rozbudowania bazy :)
To wskakuj na rower i na dwór, wcale mróz nie jest taki straszny jak go malują... Tylko pierwsze metry są zimne, potem jest już git, a po kilku(nastu) kilometrach to jest za gorąco...
sebula 15:35 środa, 31 grudnia 2008